Wstajemy wcześnie rano, pakujemy plecaki i lecimy obejrzeć cytadelę, której wczoraj nie udało się zobaczyć, ponieważ w każdy wtorek jest zamknięta. Budowla robi wrażenie. Wchodzimy we wszystkie zakamarki. W niektórych miejscach pracują ludzie, którzy odrestaurowują cytadelę. Chodzimy, oglądamy, robimy zdjęcia, jest super. W jednym z zaułków zaczepia nas młody chłopak (młody czyli tak na oko w naszym wieku :) Proponuje, że zrobi nam zdjęcie, koniecznie chce żebyśmy razem mieli ładną fotkę. Ustawia nas i pstryka. Zaczynamy rozmawiać, okazuje się, że jest Irakijczykiem. Bassim zna ok. 30 słów w języku angielskim ale nam to wystarcza. W połączeniu z machaniem, rozumiemy się bardzo dobrze. Musiał uciekać z Iraku, kiedy amerykanie rozpoczęli operacje wojenne w jego kraju. Nienawidzi amerykanów, stracił matkę i dom. Rodzeństwo i ojciec również musieli wyemigrować. Ma żal, że Irak nie jest już tak potężnym krajem jak przed wojną. Pokazał nam paszport z wbitą wizą emigracyjną, za którą musi płacić 100 dolarów. Miło nam się rozmawiało ale zostało nam mało czasu, robimy sobie zdjęcie we trójkę z użyciem samowyzwalacza i żegnamy się z Bassimem. Jeszcze kilka ujęć panoramy Halab i postanawiamy pożegnać się z tym pięknym miastem. Wychodzimy z cytadeli a tam czeka na nas nasz Irakijczyk. Daje nam karteczkę z adresem i prosi żebyśmy mu wysłali zdjęcie na którym jesteśmy razem. Odprowadza nas do hotelu, po drodze kupujemy arakczun za 10 SYP za który on koniecznie chce zapłacić. Nie mamy wyjścia, przyjmujemy podarunek. Wchodzimy do hotelu, zabieramy plecaki i idziemy na przystanek złapać autobus do Homs a stamtąd do Palmiry. Bassim upiera się, żebyśmy jechali taksówką, zatrzymuje jedną więc wsiadamy. Z otwartym bagażnikiem (nasze plecaki się nie mieszczą) jedziemy na dworzec. Od razu mamy autobus, Bassim coś krzyknął do żołnierza, który trzepie bagaże, więc i tym razem nie musieliśmy rozpakowywać naszych plecaczków. Czas się pożegnać z naszym kolegą... ale co to? Bassim jedzie z nami. Powiedział nam że bardzo nas polubił i nie che się z nami żegnać. Odwiezie nas do Hims. Ok. Jedziemy więc we trójkę, rozmawiamy, śmiejemy się, oglądamy zdjęcia z Polski. Podróż mija bardzo szybko.